Hacking the life-CAP

(tekst czekał na opublikowanie sporo czasu; dopiero teraz udało mi się go jednak poprawić i dokończyć) [1] Przez "hobby" rozumiem tu zajęcie, które ma ogromną wartość dla danego człowieka ale nie jest jego głównym źródłem utrzymania; "związki" obejmują relacje romantyczne i rodzinne - dziewczyna, żona, najbliźsi krewni.Ostatnio Bambucza na łamach swego bloga przedstawił interesującą koncepcję pod nazwą "life CAP theorem". Zachęcam do przeczytania jego artykułu. W bardzo dużym skrócie, znany w kręgu bazodanowców CAP theorem mówi: "spójność, dostępność, odporność na podział - wybierz dwa". Life-CAP analogicznie głosi, "praca, hobby, związki - wybierz dwa"[1]. [2] Zabawna obserwacja - angielskie słowo cap oznacza górne ogranicznenie nałożone na jakiś zasób lub czynność.Bucza w swoim tekście sugeruje, że jesteśmy skazani na niewolnictwo wobec life-CAPa, który narzuca ograniczenie[2] na to, na jakich problemach możemy się skupić w życiu. Przychodzi mi jednak do głowy kilka innych podejść do tego problemu. Faktycznie wybierz dwa [3] Nie wydaje się to najrozsądniejsze z punktu widzenia wychowawczego, dlatego coraz więcej bogatych ludzi decyduje się na użycie swych zasobów do stworzenie dzieciom jedynie siatki bezpieczeństwa, równocześnie zachęcając je do przedsiębiorczości i zarabiania na siebie. A skoro już mowa o siatce bezpieczeństwa, to opcja wyrzucenia pracy z równania jest dostępna również dla ludzi na zasiłkach i w przyszłości, miejmy nadzieję, dla jak największej liczby osób. Jak to rzekł pewien mędrzec z HackerNews, No job is the goal. No money is the problem..Oczywiście można sobie dobrze radzić w życiu wybierając dwa z trzech. Większość[citation needed] ludzi zdaje się żyć w trybie "praca + związki". Znamy też historie ludzi, których wyborem było "praca + hobby". Wreszcie niejedno dziecko bogatego człowieka może spokojnie żyć wybierając "hobby + związki"[3]. Widać więc wyraźnie, że da się dobrze żyć nie walcząc z life-CAPem. Ale czy są jakieś metody na jego obejście? Zlej wybory ze sobą Czasem można zlać ze sobą opcje w life-CAP, redukując problem do prostego "wybierz dwa z dwóch". Świętym Graalem dzisiejszej zachodniej kultury jest praca będąca równocześnie pasją - jest to jednak dużo cięższe do osiągnięcia niż się wydaje (bez oszukiwania samego siebie) i wymaga czasu oraz mobilności społecznej. Inną opcją jest połączenie hobby i związków. W idealnej sytuacji Twój partner i/lub najbliższa rodzina dzieli z Tobą wspólną pasję. Ponownie, jest to czasochłonne do osiągnięcia, ale czasem można temu pomóc na drodze autoselekcji. Jako ekstremalny przykład na myśl przychodzą mi małe społeczności religijne, w których życie rodzinne i wiara są bardzo silnie ze sobą splecione, a członkowie takiego ugrupowania zwykle wiążą się wewnątrz niego. Wreszcie warto przyjrzeć się połączeniu w jedno pracy i związku. To występuje chyba głównie na studiach (s/praca/nauka/) i we wspólnie prowadzonej działalności. Ma szansę być bardzo spełniające, aczkolwiek problemy zawodowe mają poważną tendencję do przeciekania w życie osobiste. Oczywiście można być też Elonem Muskiem - zlać pracę i hobby w jedno, po czym wywalić związki i zająć się ratowaniem świata.
Elon Musk (źródło: R. Kikuo Johnson via Bloomberg)
PWM [4] Dosłownie "równowaga między życiem a pracą"; język polski jest jak zwykle taki nieporęczny...Typowy sposób radzenia sobie z life-CAPem to tzw. work-life balance[4]. Pewną ilość czasu alokuje się na pracę, a pozostały przełącza się pomiędzy hobby a związkami. W elektronice cyfrowej istnieje pojęcie PWM (Pulse-width Modulation) - jest to trick pozwalający uzyskać coś wyglądającego jak sygnał analogowy mając do dyspozycji jedyne wyjście cyfrowe. Stale i szybko przełączając się między stanem niskim i wysokim, "włączonym i wyłączonym" jesteśmy w stanie uzyskać coś, co przypomina sygnał analogowy - jego wartość regulujemy przez stosunek czasu spędzonego w stanie wysokim do czasu spędzonego w stanie niskim[5].[5] Prosty przykład - zapalanie i gaszenie światła; jeśli bardzo szybko przełączamy światło, to dla oka będzie wydawało się ono przygaszone - jasność zależeć będzie od tego, jak długo trzymamy je włączone a jak długo wyłączone w czasie tego przełączania; właśnie tak układy typu Arduino implementują regulację siły świecenia diodki. Słowem-kluczem występującym w poprzednich dwóch akapitach jest "przełączanie się". Co stanie się, gdy zastosujemy PWM do problemu life-CAP, zaczynając przełączać się wielokrotnie i bardzo szybko między dwoma stanami?
  • praca vs. hobby - Twój szef myśli, że pracujesz, a Ty jesteś zajęty robieniem czegoś pożytecznego
  • hobby vs. związki - Twój partner/rodzina czują się zadbani, a Ty jesteś zajęty robieniem czegoś pożytecznego
  • praca vs. związki - wykonalne chyba tylko jeśli pracujesz z rodziną/partnerem; nie wiem, czy zdrowe dla obu, ale w granicy jest to jak zlanie tych dwóch wyborów
Wiadomo, że mózg ludzki - tak jak i procesor - nie lubi ciągłych zmian kontekstu. Pracując w intensywnym PWMie można mieć jednak konteksty dwóch różnych rzeczy zawieszony "w powietrzu", zamieniając je ze sobą zanim któryś zdąży wyparować z pamięci krótkoterminowej[6].[6] Chyba. Tak mi się wydaje. Czytanie HackerNews w czasie pisania postów nie pomaga. Kolejną istotną rzeczą jest to, że partnerzy nie lubią jak się ich napędza PWM-em ;). Do wyboru są tu dwie opcje - albo trzeba tego PWMa robić tak szybko, że nie zauważą przełączeń, albo drogą selekcji związać się z taką osobą, która ten tryb pracy zniesie. Olać te wybory, dajcie Modafinil Wersja dla ambitnych i nietolerujących tego, że życie stawia przed nimi głupie problemy. Więcej komentarza nie trzeba. (i ze wszystkich dostępnych w tym momencie, ta chyba ta najbardziej mnie urzeka) Wersja patologiczna - PWM na wszystko Może na Modafinilu się tak da, aczkolwiek z zewnątrz będzie to wyglądało jak chaos z rękami i nogami, robiący wszystko na raz. Więc, Czytelniku, jakie są Twoje metody na life-CAP?